SLIDER POSTÓW - WERSJA 3

Kozłówka



W Kozłówce byłam dwa razy. Pierwszy raz moje zwiedzanie musiało się zakończyć na pałacowych ogrodach. Za tydzień wróciłam by obejrzeć to co najpiękniejsze - wnętrza pałacu.  Mimo iż byłam przygotowana, to i tak emocji było co nie miara.
Zapraszam do pięknej posiadłości Zamojskich.


Przy przekraczaniu progu pałacowej bramy, niewątpliwie wzrok przykuwa hasło wypisane na jej zwieńczeniu: „To mniey boli”. Historia tego napisu jest niezwykle ciekawa, a hasło to stało się zawołaniem rodowym tej linii rodziny Zamoyskich. Otóż wedle rodzinnej legendy, przodek Zamoyskich, Florian Szary, brał udział w bitwie pod Płowcami, u boku Władysława Łokietka walcząc z Krzyżakami. Trzy kopie przebiły mu trzewia, lecz gdy król podszedł do niego po potyczce i spytał, czy bolą go rany, Florian odpowiedział, że mniej bolą niż cios zadany przez Krzyżaków państwu polskiemu. Odpowiedź zaimponowała królowi, który nadał dzielnemu wojowi herb… Jelita! Niejeden ród magnacki uznawał się za protoplastów dzielnego Floriana, jednak szczególnie żywa była ta historia w rodzinie Zamoyskich. Kozłówka to przepiękny i potężny kompleks pałacowy – dawna siedziba Zamoyskich. Pałac powstał w XVIII wieku dla Michała Bielińskiego, ale okres swej największej świetności przeżył na przełomie XIX i XX wieku. W 1870 r. Kozłówkę otrzymał w prezencie ślubnym od swego ojca Jana Zamojskiego - Konstanty Zamojski. Hrabia odznaczał się wielką dumą rodową i postawił sobie ambitny cel uzyskania dla Kozłówki statusu ordynacji. W 1903 r. na mocy ukazu carskiego utworzona została Ordynacja Kozłowiecka, licząca 7650 ha, z czego 4451 stanowiły lasy; należał do niej również pałac przy ul. Foksal w Warszawie. Po bezpotomnej śmierci Konstantego Ordynację Kozłowiecką odziedziczył jego stryjeczny brat. II Ordynat mieszkał przeważnie w warszawskiej rezydencji na Foksal i do Kozłówki przyjeżdżał kilka razy do roku. Zarządzanie majątkiem pozostawił żonie. Spadkobiercą hrabiego Adama był jego syn Aleksander. W czasie wojny wspomagał on organizacje podziemne, za co został aresztowany przez gestapo i osadzony w obozach Auschwitz i Dachau. Majątku cały czas doglądała żona Jadwiga Zamojska, która udzielała schronienia licznym uciekinierom. Gościł tu m.in. ks. Stefan Wyszyński. W 1944 roku Jadwiga Zamoyska w obawie przed zbliżającym się frontem wywiozła do Warszawy najcenniejsze zabytki, które później przepadły w czasie Powstania Warszawskiego. Tymczasem 23 lipca 1944 r. Kozłówkę wyzwoliły oddziały 27 Wołyńskiej Dywizji Armii Krajowej, ale już po dwóch dniach zostały rozbrojone przez Armię Czerwoną. Radziecki oficer brutalnie wyważa drzwi porzuconego przez właścicieli pałacu Zamoyskich i staje oniemiały. Widzi setki obrazów w złoconych ramach, kryształowe lustra i cenne starodruki. Jego wzrok przyciąga marmurowy kominek będący (o czym oficer, rzecz jasna, nie ma zielonego pojęcia) kopią znajdującego się w Wersalu. Oczami wyobraźni widzi, jak jego żołnierze palą w nim drogocennymi meblami, rzeźbionymi zegarami i cennymi książkami. Robi się mu tego wszystkiego żal. Każe więc zabić deskami wejścia i okna, a przed drzwiami stawia żołnierza, by pilnował majątku polskiego arystokraty.




Pałac w Kozłówce to dziś jedyna polska rezydencja arystokratyczna niezniszczona przez armię niemiecką, radziecką ani nawet przez półwiecze komunizmu. Zwiedzając je, mamy wrażenie, że nie jesteśmy w muzeum, lecz na pokojach u hrabiego. Tym bardziej że wrażeń estetycznych nie psują muzealne gabloty, sznurki czy barierki – dyrekcja funkcjonującego tu od lat 70. Muzeum Zamoyskich praktycznie z nich zrezygnowała. Gdyby ostatni ordynat wstał z grobu, nie zorientowałby się, że od przymusowego opuszczenia rezydencji przez jego rodzinę minęło 67 lat!




Konstanty Zamoyski założył tu ordynację. Miał ambicję stworzyć tu rezydencję  marzeń. Zamawiał więc u artystów kopie najwspanialszych dzieł, jakie widział w życiu. I tak kaplicę pałacową żywcem „przeniósł” z Wersalu. Nagrobek Zofii Czartoryskiej – z kościoła Santa Croce z Florencji. Na imponującą klatkę schodową zamówił rzeźbę wzorowaną na Mojżeszu Michała Anioła. A do salonu – kopie obrazów m.in. Tycjana i van Dycka. Nie żałował też pieniędzy na oryginały. Dziś od pieców z miśnieńskich kafli, gdańskich szaf czy niezwykłego zbioru porcelany z manufaktur niemieckich, francuskich, chińskich i japońskich może się zakręcić w głowie.






Zamoyscy  uwielbiali  też  nowinki techniczne. Już na przełomie XIX i XX w. zainstalowali kanalizację i wodociąg. Wraz z tą infrastrukturą do Kozłówki zawitał unikatowy na skalę europejską luksus nowoczesnych łazienek. Jego świadectwem jest ustawiony w wyłożonej kafelkami toalecie mahoniowy mebel, który po dokładniejszych oględzinach okazuje się umywalnią z kryształowym lustrem i marmurowym blatem.



Zamiłowanie Zamoyskich do oryginalnych sprzętów przejawiało się też w kolekcjonowaniu instrumentów muzycznych.
w najbardziej reprezentacyjnym Salonie Czerwonym (pomieszczenie ma 114 m2 i 9 m wysokości!) pianola z przełomu XIX i XX w. Niby tradycyjny fortepian, ale z przystawką. Dzięki obracającym się rolkom perforowanej taśmy mechanizm mógł wygrywać na klawiszach instrumentu zapisane utwory. Zamoyscy mieli takich muzycznych gotowców kilkaset, koncerty mogły więc trwać całymi dniami.

W 2009 roku spadkobiercy za odszkodowania zrzekli się do wszelkich roszczeń do Kozłówki.







Ale to nie wszystko…
Poza samym pałacem na terenie kompleksu można zwiedzać również sąsiednie obiekty- w kaplicy obejrzeć wystawkę dotyczącą Kardynała Wyszyńskiego, który przebywał w Kozłówce w trakcie wojny, zajrzeć do Galerii Sztuki Socrealizmu, a na prawo od bramy przyjrzeć się zabytkowym powozom.





Na koniec ciekawostka: to tu kręcono filmy takie jak "Biesy", "Lokis" czy "Chopin.Pragnienie miłości". Tu również Stanisław Bareja nakręcił sceny kultowej komedii "Poszukiwany, poszukiwana". W filmie grany przez Wojciecha Pokorę pracownik muzeum zostaje niesłusznie oskarżony o kradzież obrazu. Po rozpaczliwych poszukiwaniach odnajduje go w mieszkaniu nieznającego się na sztuce dygnitarza.
Film okazał się proroczy. Gdy w 1977 r. otwierano w Kozłówce muzeum, okazało się, że brakuje m.in. dziesięciu eksponatów, które przed laty „od Zamoyskich” wypożyczył sobie do gabinetu któryś z ministrów kultury.
Niestety jeden z przedmiotów nie wrócił do pałacu do dziś. Kto wie, czy wciąż nie leży gdzieś na strychu spadkobierców byłego ministra?


Godziny zwiedzania Muzeum:
kwiecień – październik 10.00–16.00
listopad 10.00–15.00
poniedziałek nieczynne
wtorek - niedziela 10.00–16.00
środa (dzień bezpłatnego wstępu do pałacu)*

* Zwiedzanie z przewodnikiem w grupach do 30 osób, dzienna ilość wstępów jest limitowana.



Jeżeli pomogłam lub zaciekawiłam proszę polub mnie na FB